Cmentarz naszych Ojców / DGG, WG / Archiwum naszych tekstów

Członkowie „Jodły”, w ciągu ostatniej dekady, opracowali i opublikowali na łamach „Wieściach znad Brennicy”, pro publico bono, kilkadziesiąt artykułów popularnonaukowych, poświęconych naszej Małej Ojczyźnie. Publikujemy część z nich...


Poniższy artykuł Doroty Greń-Grajewskiej i Wojciecha Grajewskiego jest zmienioną i uzupełnioną wersją tekstu „Breńska” nekropolia, który w grudniu 2018 roku ukazał się w „Wieściach znad Brennicy.


  
Fot. 1: Stare groby w dniu zadusznym na breńskim cmentarzu, w oddali zabytkowy mur (rozebrany wraz z powiększaniem cmentarza w latach 80. XX wieku), ok. 1930 roku. Fot. z katalogu on-line Muzeum Śląska Cieszyńskiego: http://www.katalog.muzeumcieszyn.pl/large/43/mc-f-2861-1.jpg
Fot. 2.: Bryński kierhof w dniu pogrzebu Grenia z Kotarza, ok. 1960 roku. Fot. ze zbiorów rodzin: Gaszczyk i Kłósko.



Przed 200 laty...
Na początku XIX wieku Brenną odwiedził jeden z pierwszych turystów wędrujących po Beskidach. Był nim przyszły książę pszczyński Ludwik hrabia Anhalt, który był wyraźnie zauroczony pięknem naszej wioski oraz miejscowej przyrody, przy okazji notując ciekawe spostrzeżenie na temat miejscowego ludu (jego oszczędności?). W swych pamiętnikach na temat marszu przez Brenną:

„(...) kontynuowałem wędrówkę schodząc do wsi Brenna, położonej w nader pięknej dolinie. Domy tej wioski są ładne, wybudowane z drewna. Pośrodku wsi znajduje się murowany kościół. Całość wsi robi wrażenie miejscowości zamożnej. W Brennej poszukałem górala, który miał być moim przewodnikiem i obiecał prowadzić mnie lepszą drogą na Błatnią. Droga przez wieś była bardzo romantyczna; szedłem pomiędzy starymi dębami i innymi drzewami liściastymi, mijałem pięknie położony cmentarz otoczony starymi dębami. Nieprzyjemne wrażenie zrobiła na mnie wiadomość, że w tej okolicy, tak bogatej w drzewa wyjmuje się stare trumny, aby deski ponownie wykorzystać”.
Co ciekawe we wspomnieniach księcia Ludwika utkwił m.in. breński cmentarz, otoczony wówczas jeszcze starymi dębami, o którym zanotował, iż jest ładnie położony. Jest to o tyle ciekawe, iż my zazwyczaj zwykliśmy mijać go dosyć obojętnie, nie dostrzegając w nim, czy też jego położeniu szczególnych wartości.


Nasz kierhof
Gromadnie odwiedzamy go jedynie w listopadzie, miesiącu w którym szczególnie pamiętamy o zmarłych z naszych rodzin. Odwiedzamy wówczas groby paląc znicze i składając kwiaty, co ma miejsce najczęściej i we Wszystkich Świętych, i w Dzień Zaduszny, a także 11 listopada przy upamiętnieniu osób poległych za ojczyznę.

Znaczna część mieszkańców naszej gminy o zmarłych ze swoich rodzin pamięta przez cały rok. A w niektórych rodzinach zachowała się tradycja, iż groby krewnych odwiedza się co niedzielę. Z faktu, iż wśród górali silnie zakorzeniona pamięć o swoich przodkach, wynika pewnie, że w Brennej praktycznie nie ma zaniedbanych grobów. To oczywiście zaleta i ogromna wartość, jednak w kontekście naszego cmentarza, zjawisko to ma również ujemne konsekwencje. Dlaczego? Na to pytanie postaramy się jeszcze odpowiedzieć...

Cmentarz zabytkiem?
Wnikliwy obserwator zapewne dojrzy, przekraczając bramę cmentarza, iż widnieje na nim charakterystyczna biało-niebieska tarcza, znaczek, który symbolizuje, iż mamy do czynienia z zabytkiem chronionym prawem. Czyżby więc nasz cmentarz parafialny został wpisany, podobnie jak np. Kościół pw. Jana Chrzciciela, do rejestru zabytków? Jeśli tak, to niejeden z nas będzie zaskoczony, w końcu mało kto myśli o nekropoliach w charakterze pamiątki po minionych czasach... Czyżby w opinii osób, które znają się na sztuce i zabytkach zasługiwał na takie miano? Dlaczego ktoś mógłby uznać to miejsce za zabytek… Jaka może być jego wartość? Jakie zabytkowe, cenne elementy się na nim znajdują? Nim postaramy się odpowiedzieć na powyższe pytania, prześledźmy losy breńskiej nekropolii, począwszy od końca XVIII w.
 
Pierwszy wiek istnienia
Breneński cmentarz powstał krótko po założeniu parafii w 1785 r. Wcześniej, bo od 1719 r. istniała w Brennej drewniana kaplica, w której posługiwali jezuici, jednak parafii i cmentarza wówczas jeszcze nie było, a breńskich górali chowano przy kościele w Górkach Wielkich. Założenie nekropolii w Brennej było pierwszym zadaniem nowomianowanego, w listopadzie 1785 roku, proboszcza ks. Karola Szlosarka i poprzedziło budowę murowanego kościoła, który ukończono w roku 1789. Nim w grudniu 1785 odbyły się na nim pierwsze pochówki na cmentarzu w Brennej, zmarłych grzebano jak dawniej – w Górkach Wielkich wokół starego gotyckiego kościoła. Co ciekawe początkowo na tym katolickim cmentarzu grzebano również protestantów. Trwało to do utworzenia, w 1854 r., przez luteran własnej nekropolii w Brennej, położonej poniżej Huciska, niedaleko, której z czasem powstała też ich szkoła wyznaniowa (na jej miejscu stoi dziś kościół).

Cmentarz katolicki w Brennej zlokalizowano na gruntach dawnej huty szkła, na wzniesieniu, nieopodal miejsca wyznaczonego pod budowę kościoła. Wielu mówiło, iż nekropolia jest pięknie położona, jednak w bardzo niedogodnym miejscu. Zagrażały jej stale powodzie. Bliskość nieuregulowanej rzeki, która często wylewała i podmywała tzw. brzegi działała na jej niekorzyść, gdyż niemal każdego roku trzeba było drżeć, by woda nie zabrała jej murów i ziemi.

Teren wokół cmentarza, pierwotnie otoczony potężnymi dębami, w 1879 r. ówczesny proboszcz, ks. Henryk Dziekan obsadził cmentarz drzewami, jesionami i jaworami. Przystąpiono również do odbudowy murów, które niszczały i zarastały chwastami. Remont ogrodzenia trwał dwa lata i pochłonął 30 guldenów (gulden – srebrna moneta Austro-Węgier), wyłożonych z kieszeni proboszcza. Natomiast w 1881 r. starą drewnianą bramę zastąpiono nową, jej budowa kosztowała 25 guldenów.
Siedem lat później, w 1888 r., znów prowadzono prace nad wejściem, nową bramę wykonał włoski inżynier pracujący dla Komory Cieszyńskiej.


Tysiące przodków na trzydzistu arach?
Najstarsza część założonego w 1785 roku cmentarza, obejmuje obszar od wejścia głównego do ścieżki prowadzącej od bramy bocznej do studni i wynosi około 3080 . Ta stosunkowo niewielka parcela musiała przez blisko dwa wieki wystarczyć miejscowej społeczności, jako miejsce doczesnego spoczynku. Warto podkreślić, iż na tym niewielkim skrawku ziemi, szerokości ok. 40 metrów i 80 metrów długości w ciągu dokładnie 196 lat (do 1981 r., czyli do momentu rozbudowy cmentarza), pogrzebano ponad 10 tysięcy osób (dokładnie 10.071)! Co więcej, w kolejnych latach, nie zaprzestano pochówków na tej części cmentarza, gdzie do dzisiaj chowani są zmarli.

Ów fakt, iż na starej części cmentarza spoczywa wiele pokoleń mieszkańców Brennej, musi nobilitować cmentarz jako nośnik pamięci historycznej. Jest to oczywiste, dla osób, które uświadomią sobie, że w tylko w każdym, jednym pojedynczym grobie, spoczywa już dziesiąte pokolenie Brenniaków, począwszy od poczwórnych pradziadków do ich praprawnuków, co odpowiada wyliczeniom matematycznym, z których wynika, iż w takim grobie złożono ciała ok. 11 osób, a przeszło dwudziestu w grobowcu większym – podwójnym.

Powyższe informacje, będą dla wielu mieszkańców zaskoczeniem, jeśli nie szokiem. Nie ma się czemu dziwić, skoro na najstarszej części cmentarza, na której pochówki sięgają XVIII wieku, nie ma żadnego starego, chociażby przedwojennego (!) pomnika. Co więcej, pomniki współczesne, powstałe po 1945 roku, wprowadzając nas poniekąd w błąd, informując tylko o ostatnim pokoleniu (niekiedy dwóch) złożonym wdanym grobie.

Przykładem niech będzie tablica na grobie rodzinnym autorów, która sugeruje, że w mogile znajduje się wyłącznie Helena i Paweł Greń, z przekazu ustnego wiadomo jednak, że pochowano tam również brata Pawła (z małżonką) oraz ich rodziców, to już 6 osób. Natomiast, gdyby ludzka pamięć sięgała dwieście lat wstecz – do początków parafii, to w tym jednym grobie naliczylibyśmy jeszcze drugie, czy trzecie tyle złożonych w nim zmarłych.
 
Czasy współczene
W II połowie XX w. upowszechniły się kamienne pomniki, które spowodowały, iż na cmentarzu jeszcze szybciej zaczęło ubywać miejsc grzebalnych, co zmusiło, w 1981 r., ówczesnego proboszcza, ks. Alfonsa Chmiela, do poszerzenia cmentarza o około 1100 . Na gruntach gospodarzy Holeksy i Waliczka powstały nowe kwatery, a także kostnica cmentarna, którą zaprojektował architekt Edward Kisiel. W niej to mieściła się kaplica, pomieszczenie do przechowywania zwłok i pomieszczenie na narzędzia oraz niewielki strych. Rozbudowano również płot, wzorując się na starej części, wykonanej przez mieszkańców w czynie społecznym, w 1967 r. pod kierunkiem ks. Pawła Gelnego, z kamieni rzecznych.

Kolejne lata przynoszą potrzebę dalszej rozbudowy, zarówno za czasów ks. prof. Józefa Budniaka, jak i ks. Czesława Szwedy, dokupiono kolejne grunty pod miejsca grzebalne (odpowiednio ok. 10 i 24 arów). Rozbudowy z lat  80. i 90. spowodowały powiększenie cmentarza o 20 arów, zapewniając możliwość pochówku ok. 1000 osób, które spoczęły w nowych kwaterach w ciągu ostatniego półwiecza. Jak się szacuje obecna rozbudowa zabezpieczy mieszkańcom możliwość pochówku na podobny okres czasu.
 
Ślady przeszłości zniknęły...
Jaki jest bilans zmian jakie przeszła brenneńska nekropolia? Obecnie cmentarz z granitowymi pomnikami, ścieżkami i pięknymi ozdobami nie może równać się z dawnym obrazem nekropolii, którą zachwycał się książę pszczyński. Nie ma pięknych drzew, o których w kronice parafialnej wspomina kronikarz. Obecnie poza wyjątkowym cisem (ostatnim z cennym okazów, wymienianych w opracowaniach przyrodniczych jeszcze w latach 30. XX w.), na cmentarzu znajdują się niewielkiej wartości tuje.

Takie czynniki, jak – upływający czas, pragmatyzm i wyższa konieczność związana z „głodem ziemi”, ale też – brak wrażliwości na piękno i nieposzanowanie tradycji, spowodowały, iż stare zabytkowe pomniki zniknęły, wraz z imionami osób, które upamiętniały. Zastąpiły je nowe granitowe i marmurowe nagrobki. Co pozostało? 

A jednak zabytkowy?
Pomimo że nekropolia ma statut zabytkowej, to poza krzyżem cmentarnym z 1893 roku i kamiennym murem, niewiele można znaleźć na niej cennych pamiątek przeszłości. Wymienić trzeba niewielką ilość starych pięknych żeliwnych krzyży, wykonanych najprawdopodobniej w ustrońskiej hucie, czekających w kącie przy murze cmentarnym na utylizację (!?). Pozostało także dosłownie kilka ostatnich, starych  nagrobków pochodzących z lat 30 i 40. XX w.!. Można je odnaleźć jeszcze na najstarszej części brenneńskiej nekropolii, blisko jej południowo-zachodniego narożnika, nieopodal miejsca gdzie znajdowała się stara marownia. To tam, przy murze znajdują się dosłownie trzy niewielkie pomniczki, dziecięce groby sprzed około 90 lat. Poza nimi na cmentarzu znajduje się zaledwie jeden (!) grób osoby dorosłej, który pamięta jeszcze czasy „starej Polski”, tj. Przedwojenne. Jest nim smukły, piękny pomnik rodziny Holeksa, usytuowany pomiędzy wejściem bocznym na cmentarz, a blisko 300-letnim cisem. Grób ten, ze względu na ponadprzeciętną wysokość, majestatycznie góruje nad typowymi nagrobkami, jakie fundowano w ciągu ostatniego półwiecza.

Skoro jednak na naszej nekropolii nieomal nie ma już żadnych zabytków, to dlaczego na cmentarnym murze widnieje tabliczka, oznaczająca obiekt zabytkowy? Okazało się, że - z uwagi na zniknięcie historycznych nagrobków - to właśnie mur, jest najcenniejszym, bo najstarszym i najbardziej unikatowym zabytkiem breńskiej nekropolii i to on w myśl zapisów konserwatorskich chroniony jest prawem jako zabytek.... Dobrze, że chociaż ten skromny mur, wraz z bramą z 1881 roku,  pozostał nam do dziś, jako cenny ślad przeszłości. Tym bardziej, że - jeśli wierzyć opowieściom starych brynioków - kamienie na budowę cmentarnego ogrodzenia nosili jeszcze kilkadziesiąt lat temu nasi dziadowie osobiście, w ramach pokuty przepisanej przez rezolutnego paterka. Dzięki temu, odnowa starego muru szła sprawnie, a my dziś, idąc na cmentarz w Brennej możemy z dumą powiedzieć, że budowała go dosłownie cała społeczność naszych przodków...

Niech ta garstka historycznych pamiątek, a więc mur z bramą, krzyż jubileuszowy i blisko 300-letni cis, będące pamiątką i dziedzictwem naszych przodków, jak najdłużej przypomina nam o niezwykłej przeszłości, zabytkowego cmentarza „w Hucie”, na którym - tylko w najstarszej części - pochowano bez mała 11 000 bliskich nam osób.
 
 
pierwodruk: Dorota Greń- Grajewska, Wojciech Grajewski, „Breńska” nekropolia, WZB, XII 2018.
 

Comments